|
KRÓTKI RYS HISTORYCZNY
Całokształt materiałów zebranych i przedstawionych na stronie rodu Wilczewskich traktować należy jako próbę
skompletowania i uporządkowania dokumentacji dotyczącej podjętego tematu. W szczególności dotyczy udokumentowania początków rodu i pochodzenia nazwiska. Problem powstał w latach 70-tych XX wieku, kiedy żyjący wówczas przedstawiciele rodu zaczęli interesować się sprawą pochodzenia i podjęta została dyskusja nad
ocalałymi i zachowanymi w rodzinie dokumentami historycznymi. Ze względów zasadniczych budziły ciekawość w naszym środowisku odnajdywane w starych zapisach wzmianki o pochodzeniu Wilczewskich z Prus Królewskich. Wymagało też
wyjaśnienia jednoczesne występowanie nazwiska Wilczewskich w Prusach, na Podlasiu i na Podolu jak również na Mazowszu. Rodziny te, jak wynika ze starych metryk oraz innych dokumentów i odnalezionych zapisów wywodziły się z jednego
pnia rodowego, pieczętowały się tym samym herbem a często i przydomkiem.
Zebrane informacje źródłowe, pozwoliły na wyciągnięcie szeregu ciekawych
wniosków między innymi, że ród Wilczewskich był bardzo liczny na terenie Prus w okresie pomiędzy rokiem 1507 a ok.1800. Głównym ich ośrodkiem było Wilczewo k/Sztumu. W latach 1700 – 1800 w powiatach sztumskim i malborskim
Wilczewscy zamieszkiwali w co najmniej dziesięciu miejscowościach (Wilczewo, Chojno, Lipiny, Serock, Łąkie, Bągart, Gulb, Zajezierze, Sztum, Januszewo, Klecewo, Michorowo, Mirany, Montki). Następnym znaczącym ośrodkiem było Podlasie a ściślej okolice Bielska, Grajewa i Wizny (Topczewo, Czerniewo,
Wierbołowo). Na Mazowszu zamieszkiwali w okolicach Węgrowa i Paplina (Liw, Stoczek, Wieliczna, Zgrzebicha). Po 1775r powstaje prężne gniazdo na Podolu. Początkowo osiedlili się Wilczewscy w Oryninie, Rzepińcach, Kutkowcach i
Jaczespolu. Nastepnie po 1800r w rejonie Kużelowej (Kużelowa Wielka, Kużelówka, Sieniakowce). Po 1920r wszystkie te rodziny wyemigrowały na tereny niepodległej Polski. Przeważnie osiedlali się na Podolu zachodnim, na Wołyniu oraz
częściowo na Wileńszczyźnie. Wilczewscy z Podlasia przesiedlili się do Warszawy i Kalisza. Po 1945r i ustanowieniu nowych granic, ponownie migrowali, szczególnie ci z linii podolskiej. Było to już w dużej mierze młodsze
pokolenie, które osiadło na tzw. Ziemiach odzyskanych – terenie dawnych Prus (Wschodnich i Zachodnich), Górnego i Dolnego Śląska, Krakowskiem oraz Polsce centralnej (Warszawa, Płock, Lublin). Tym sposobem zamknęło się
historyczne koło migracji rodu Wilczewskich.
Dalsze dzieje znane są współcześnie żyjącym, należy zebrać znane sobie fakty i
kontynuować pisanie kolejnych kart historii rodu.
Na zakończenie fragment artykułu „Każdy z nas ma przodków” jaki ukazał się w „Verbum Nobile” nr 1/1992.
„... Każdy z nas ma przodków. Każdy z nas skądś
przychodzi. Większość pamięta swój dom. Pamiętamy rodziców, dziadków. Wiemy o nich. Jak wielu jednak, zwłaszcza w ostatnich dziesięcioleciach, nie sięga tą wiedzą poza pokolenie swoich rodziców, dziadków, czasem pradziadków. O tych
dawniejszych nie wiemy po prostu nic. Nie wiemy kim byli, jak wyglądali. Jakie było ich życie, radości, tragedie. Każdy z nas ma przodków, nie każdy jednak z nich wie. Nie ma
rodów starszych i młodszych. Zwroty "stary ród", "stara rodzina" znaczą w końcu tyle tylko, że ta rodzina przechowała pamięć o sobie, o swoich przodkach. Niektórym tę wiedzę przechowywać było łatwiej, zaczęli
gromadzić ją wcześniej Zawsze był jednak tego gromadzenia początek, ktoś to rozpoczął. Ktoś zatrzymał proces zapominania. Bardzo szybki proces. Ktoś zapisał to, co przekazali mu starsi od niego.
Historię narodów spisali kronikarze. Narody wspominają ich z szacunkiem. Każda rodzina ma swoją historię, choć nie każda swoich kronikarzy.
Trzeba przeszukać rodzinne biurka, strychy, odnaleźć stare zdjęcia, wypytać najstarszych kogo one przedstawiają, jakimi byli ludźmi, jakie były ich dzieje, trzeba wypytać o
wszystko co pamiętają. Pewien nauczyciel historii w szkole średniej, zadał kiedyś swoim uczniom jako pracę zaliczeniową sporządzenie ich rodowodu. Materiały, jakie mu
przynieśli uczniowie przeszły jego oczekiwania. Dziękowali mu później rodzice za rozmowy, jakie wywołał w ich domach, za to, że skierował uwagę ich dzieci na tak ważne dla każdego sprawy. Jest więc głęboka potrzeba sięgania do
swoich korzeni. Zaczynamy interesować się tymi sprawami wtedy, gdy
sami jesteśmy już w podeszłym wieku. Wtedy jednak najczęściej nie ma już kogo pytać.” |